środa, 29 września 2010

Zgrany duet i cała ferajna

I bułki i chleb, i karpatka, i jeszcze całe dwa obiady, a na koniec mus jabłkowy w słoikach. Tak wyglądają owoce mojej niedzielnej relaksacji w kuchni;) Resztki sobotniego chleba zostały spakowane i jeszcze w sobotę towarzyszyły kiełbasce z grilla za miastem. Na kolacje zostały bułki a w niedzielny poranek już tylko jedna smutno na nas patrzyła. Nie miałam wyjścia, trzeba było piec chleb.
Staram się wykorzystywać nagrzany piekarnik do granic możliwości, więc i tym razem zaszalałam. Wszystko udało mi się ładnie zaplanować i rzutem na taśmę piekłam karpatkę, bułki, chleb a na sam koniec wstawiłam do piekarnika słoiki z dżemem. Bardzo nie lubię gotowania słoików, pasteryzacja w piekarniku jest zdecydowania przyjemniejsza i bezpieczniejsza.


Chleb miałam zrobić ten sam co w sobotę, ale okazało się, że kończyła mi się mąka (zostało 275, a potrzebne było 400, więc dosypałam zwykłej). Podobno chleb można zrobić z każdej mąki i w tym przypadku było to prawdą. Reszta składników była już taka jak w przepisie z którego korzystałam w sobotę. Nie będę się powtarzać.

1 komentarz:

Kubełek Smakowy pisze...

Cudowny. Zrobię, bo akurat mi zakwas rośnie.