Gałka muszkatołowa to przyprawa, którą bardzo lubię. Lubię ją trzeć, wąchać i dodawać do potraw, choć w namiarze jest paskudna. Wczoraj w przypływie przed weekendowych sił otworzyłam moją ulubioną książkę "Ciasteczka 1001 przepisów z całego świata i na każdą okazję". Dlaczego ulubiona, bo jest duża, pięknie wydana, ale zdjęć ma niewiele, a przepisów tyle, że pewnie nigdy wszystkich nie wypróbuję.
Siedząc w kuchni z gorącym kubkiem kawy zbożowej z odrobiną kardamonu, zachciało mi się ciasteczek. Nie minęły 3 minuty, a już przesypywałam mąkę i szukałam papieru do pieczenia. Przepis, który jest umieszczony poniżej pochodzi prawie w całości właśnie z "Ciasteczek..."
1 szklanka mąki
1/2 szklanki cukru (następnym razem dam mniej, bo ciastka słodkie wychodzą)
1/2 kostki Kasi (wiem, że to barbarzyństwo, ale masło zjadam z chlebkiem)
2 łyżki ciemnego kakao
1 duże jajko
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
duża szczypta gałki muszkatołowej
Piekarnik rozgrzać do 180st C, przygotować dwie blaszki.
Utrzeć kasię z cukrem, dodać jajko a następnie wymieszane suche składniki. Ciastka nakładać łyżką nie za gęsto, bo ciasto się rozleje w czasie pieczenia. Piec 12 minut w 180st C, studzić na kratce.
Surowe ciasto jest gęste i pokusiłam się na użycie rękawa cukierniczego. Zabawa była przednia, ciastka miały piękny kształt, a potem wstawiłam je do piekarnika i z przerażeniem obserwowałam jak zamieniają się w zwykłe okrągłe ciasteczka. Jestem trochę na nie obrażona i dlatego nie ma zdjęć.
2 komentarze:
przepis brzmi pysznie :) Uwielbiam piec, więc będę wchodzić na Twojego bloga w poszukiwaniu interesujących przepisów!
Zapraszam:)
Prześlij komentarz