piątek, 2 lipca 2010

wszytko jest...

Wszystko jest głupie. Powiedziałam sobie wczoraj, że nie dam się i głowa do góry. To było, a dziś zajrzałam do lodówki i odkryłam, że moja galaretka z agaru jest nie do końca taka jak chciałam. W sumie to najmniejsze z moich bieżących niepowodzeń , ale miałam nadzieję, że wyjdzie super. Nie wyszło, nie pierwszy raz zrobiłam coś nie tak. Tak to jest, gdy dodaję lub odejmuję coś z przepisu. No cóż, wrócę po pracy prosto do domu i biegusiem do kuchni. Godzina na zrobienie galaretkowego deseru to bardzo mało, ale mi się uda;) A może ta pierwsza nie jest taka najgorsza...

A galaretka musi być, bo już się zapytałam czy K&K lubią galaretki. Przecież nie mogę zmienić zdania, gdy nieopatrznie wzbudziłam ciekawość. Drugim powodem do robienia galaretki jest nowiuteńka tortownica w rozmiarze 16;) Hihi, dostałam od E., dziewczyna wie, co lubię. Pomyślałam kiedyś, że dobrze by było mieć takie małe cudo w kuchni. Myślisz i masz. Sezon owocowy w pełni i słoneczko grzeje, więc słodkości z lodówki są jak najbardziej na czasie. A taka mała foremka szybko się opróżnia i można zrobić coś nowego;)

I to jest mój sposób na złe samopoczucia. I nie mam na myśli jedzenia, tylko pisanie. Wiedziałam, że to może być coś więcej niż tylko szukanie przepisów i układanie ich w długą listę oczekujących do zrobienia. Nono ale mi się udało;) żeby jeszcze nadchodzący dzień był udany i wreszcie będę mogła odpocząć.

2 komentarze:

ziemianin pisze...

no właśnie - jakie owoce i co z tą galaretką?

Karo Lina pisze...

jako początkująca kura domowa potrzebuję więcej pokory i cierpliwości w czytaniu instrukcji. Jak coś jest napisane to tak trzeba zrobić. Przynajmniej pierwsze 5 razy;)